Gdy ja myślę o misjach, najczęściej wracam do wspomnień z mojej „misyjnej wyprawy” do Peru i Boliwii, którą w 2004 r. miałem szczęście przeżyć, towarzysząc biskupowi Janowi Kopcowi. Powodem wyjazdu ks. biskupa były odwiedziny pracujących tam kapłanów diecezji opolskiej, a „przy okazji” poświęcenie nowego kościoła w Pazos. Ta niewielka, licząca wraz z przysiółkami około tysiąca mieszkańców andyjska miejscowość, pięknie położona na wysokości ponad 3800 m n.p.m., otoczona łagodnie rozpościerającymi się skalistymi szczytami, w obiektywie kamery wydawała się być niemal krainą z bajki. Proza i szorstkość życia dały znać o sobie jednak bardzo szybko – wystarczyło popatrzeć na drogi, biedne domy, a zwłaszcza na smutne oczy, spieczone policzki i spracowane ręce dzieci, które od wczesnych lat uczestniczą w trudzie rodziców, by uprawiać „wyrwany” górom skrawek pola i dzięki temu przeżyć. W strukturach kościelnych Pazos nigdy nie było samodzielną parafią, bo o tym w warunkach andyjskich decyduje nade wszystko obecność kapłanów, których tam jest naprawdę niewielu. Obsługiwane jest więc, podobnie jak prawie 50 innych miejsc, z parafii pw. św. Anny w Huaribamba. Administracyjnie Pazos należy do prowincji (odpowiednik naszego województwa) Tayacaja ze stolicą w Pampas. W tym miejscu warto sobie uświadomić, że w całej prowincji – powstałej w 1826 r., z ok. 110 tys. mieszkańców, podzielonej na 18 dystryktów (naszych powiatów) – są tylko cztery parafie (Pampas, Huaribamba, Salcabamba i Surcumamba), ale obejmują prawie 300 miejscowości; niektóre z nich to małe osady z zaledwie kilkunastu rodzinami. Co ciekawe, ambicją prawie każdej wioski jest posiadanie świątyni, choćby tylko w postaci cmentarnej kaplicy. Powstały one bardzo często spontanicznie, budowane jak najskromniej z adoby, czyli suszonej (nie palonej) gliny, bez posadzki, ale zwykle miejsca te są bardzo szanowane przez mieszkańców. Kapłan przybywa do nich rzadko, stałym terminem są tylko fiesty, czyli uroczystości wioskowe. W takim zestawieniu Pazos, jako centrum jednego z dystryktów, można więc uznać za miejsce niemal uprzywilejowane. Poprzedni kościół, liczący nieco ponad 50 lat, był w tragicznym stanie. Biskup diecezji Huancavelica, do której należy prowincja Tayacaja, mówił nam, że był to obiekt najbardziej wymagający pomocy w jego diecezji. Dzięki zaangażowaniu ks. Marka Trzeciaka (byłego wikariusza w Zdzieszowicach), który wtedy jako proboszcz w Huaribamba był gospodarzem i budowniczym nowego kościoła w Pazos, biskup miejsca zaakceptował projekt zburzenia dotychczasowego kościoła i wybudowania nowego, już „z prawdziwego zdarzenia”. Dzięki temu udało się uzyskać wsparcie z fundacji Adveniat. Znaczący wkład do tego dzieła wniósł również miejscowy alcalde, czyli sołtys, a wiele prac wykonano tzw. metodą gospodarczą. Projektantami byli miejscowi architekci, którym ks. Marek umiejętnie zasugerował wiele szczegółów, a kolorystykę i wystrój wnętrza „podpowiedział” całkowicie. Prace przebiegały bardzo szybko, bo cała budowa trwała półtora roku. Kościołowi nadano to samo wezwanie, jakie nosiła dotychczasowa świątynia – Podwyższenia Krzyża Świętego. Na termin uroczystego poświęcenia wybrano 14 września. Przybył biskup z Huancavelica, zgromadziło się aż 13 polskich kapłanów, pochodzących z diecezji opolskiej i tarnowskiej, pracujących w tym rejonie (tj. w zasięgu 7 godzin jazdy samochodem). Podniosłą i odświętną atmosferę zauważało się wszędzie, a najbardziej na szczęśliwych twarzach bardzo licznie przybyłych mieszkańców. Refleksja po radosnym i pełnym satysfakcji wydarzeniu poświęcenia kościoła musi być jednak uzupełniona i poszerzona dostrzeżeniem trudu wszystkich misjonarzy, i to przez wiele lat. Jak wiele trzeba determinacji, by podjąć długą, trwającą nieraz kilka tygodni, misyjną drogę do bardzo licznych miejsc „zapomnianych przez świat”. W drodze przychodzi zmagać się z surowymi warunkami klimatycznymi, by dotrzeć do kilkurodzinnej osady (czasem już tylko pieszo, bo samochód za szeroki, a osioł powyżej 4 tys. metrów n.p.m. też już iść nie chce) – tam ochrzcić kilkoro dzieci, wielu pojednać z Bogiem, pobłogosławić małżeństwa, odprawić Mszę św. za zmarłych i przekazać takie słowo czy świadectwo, by „wystarczyło” na kolejny rok. Jakże zrozumiale brzmią w takiej chwili słowa Pana Jezusa: „żniwo wielkie, a robotników mało…”. Podziwiałem szczerze tych naszych misjonarzy, których było wtedy czterech, i to zarówno we wspominanej już parafii Huaribamba, jak i w Salcabamba i w Pampas, gdzie w 1989 r. zapoczątkowana została obecność księży z diecezji opolskiej. To piękne świadectwo mocy Chrystusowej Ewangelii, która nie zna granic!