Mam świadomość, że o naszym Patronie, św. Ojcu Pio, niczego odkrywczego napisać nie potrafię. Warto jednak ciągle na nowo przypominać sobie o jego nadzwyczajnym umiłowaniu Kościoła, które tchnie ze sposobu przyjmowania przez Ojca Pio decyzji władz kościelnych oraz m.in. z korespondencji, jaką w tym kontekście prowadził. Przykładem może być choćby list do biskupa Manfredonii, Andrea Cesarano z 2 kwietnia 1932 r., a więc z okresu, gdy o. Pio przeżywał bardzo trudne chwile życia, dotknięty drastycznym ograniczeniem wykonywania czynności kapłańskich (lata 1931–1933). Pisał tak: „Wzywam Boga i wszystkie Jego zastępy niebieskie na świadków tego, co Waszej Ekscelencji przedłożę. W ciszy swojej celi od jakiegoś czasu słyszę echo wrogich głosów, które krążą wokół mojej biednej osoby. Wszystkie one są fałszywe, dlatego uważam, że powinienem przedstawić Waszej najdostojniejszej i najczcigodniejszej Ekscelencji, że ja po prostu jestem z boku tego wszystkiego, co zostało powiedziane, co się pisze, co się twierdzi i co się drukuje na mój temat. Co więcej, muszę dodać, że jestem nader zdegustowany z powodu niegodnego zachowania niektórych fałszywych proroków, którzy jednak uważają się za moich, chociaż wiele, wiele razy w obecności współbraci i pobożnych i autorytatywnych osób dałem im do zrozumienia, że wszystko, co czynią i mówią, jest raną, która rozdziera moje serce, że zdradzają prawdę. Prosiłem ich, aby zaprzestali tej fałszywej i niegodnej propagandy, a tymczasem oni zawsze szli za swym chorobliwym fanatyzmem, nie troszcząc się o najwyższą władzę Kościoła. Doszedłem nawet do tego, że udzieliłem upomnienia pani Carolinie Giovannini, Del Fante, autorowi dwóch książek na mój temat, Tonellemu z powodu artykułu przeciw Świętemu Oficjum, jego szwagrowi, fotografowi […], dokładnie po to, aby powstrzymać ich fałszywy entuzjazm i przywołać ich do zachowywania tego, co zdecydowało Święte Oficjum. Niestety, oczekiwany rezultat nie został osiągnięty, a co gorsza, uzyskałem efekt przeciwny. Muszę dodać, że wiele razy zostali zganieni bezpośrednio przeze mnie wszyscy bolończycy uważani za głównych podżegaczy […] i wyrzuceni za drzwi z powodu ich buntu przeciw zarządzeniom kościelnym, ale zawsze bez skutku. Zwracam się przeto, jako pokorny i posłuszny syn Kościoła katolickiego, do Waszej Ekscelencji, aby zechciał […] rozpędzić te cienie mroczne i ponure, które spowijają moją biedną osobę i ciążą na mojej biednej matce prowincji, cierpiącej i milczącej od wielu lat, i na pobożnym ludzie z San Giovanni”.









