Zbliżające się liturgiczne wspomnienie naszego Patrona, św. Pio z Pietrelciny, a także mijająca w tym roku 100. rocznica przesłuchań Ojca Pio, mających wykazać prawdę o zakonniku ze stygmatami, który wymykał się utartym schematom świętości, skłaniają do refleksji o plotkach, pomówieniach i opiniach wypowiadanych przez ważnych ludzi Kościoła oraz o niebywałych cierpieniach człowieka konfrontowanego z nimi. Pomocą służą opublikowane materiały. Niewiele jest tak poruszających książek o Ojcu Pio, jak: „Przesłuchanie Ojca Pio. Odtajnione archiwa Watykanu” oraz „Ojciec Pio i Święte Oficjum”. Powstały one na podstawie wielogodzinnych przesłuchań przeprowadzonych w San Giovanni Rotondo w 1921 roku. Ojciec Pio przed papieskim wysłannikiem, biskupem Raffaellem Carlem Rossim, musiał odkryć swoje największe sekrety. O Ojcu Pio było wtedy już głośno, głównie za sprawą jego stygmatyzacji, o której wieść rozeszła się w 1918 r. Do San Giovanni Rotondo udawało się coraz więcej osób – jedni, by wyspowiadać się u Stygmatyka, inni, by uczestniczyć w odprawianej przez niego Mszy św., jeszcze inni, by go tylko zobaczyć. Wiele miejscowych kobiet pragnęło ucałować jego dłonie naznaczone Chrystusowymi ranami, otrzymać błogosławieństwo, poprosić o modlitwę, zamienić kilka słów. Szybko rosnąca popularność Ojca Pio nie podobała się wielu osobom. On sam o nią nie dbał. Z trudem ukrywał sekrety swej osobistej więzi z Chrystusem i znaki, które wyrażały ją na zewnątrz. Chciał być ubogim bratem, który się modli, tymczasem niespodziewanie został postawiony w centrum ludzkiej sensacji. Narastające legendy, plotki, podejrzenia, a nawet pomówienia dotyczyły zarówno stygmatów (mówiono, że nie są natury nadprzyrodzonej, ale on sam je wywołuje albo powstają pod wpływem jego chorej psychiki), jak również rzekomego niemoralnego charakteru jego relacji z kobietami. Za dowód podawano nazbyt długi czas poświęcony na ich spowiadanie i niezdrowe przejawy dewocji, gdy całowały z uczuciem jego dłonie. Dla wysokich rangą urzędników kościelnych Ojciec Pio nie był z pewnością osobą łatwą. Jak każdy mistyk i prorok był dla Kościoła wyzwaniem, wyrzutem sumienia, głosem wzywającym do przemiany i nawrócenia. Wprawiał w zakłopotanie. Tym większe, że poza wyraźnym świadectwem oddanego Chrystusowi życia słyszano również o rzeczach niezrozumiałych, a nawet nieobyczajnych. Wśród kardynałów panował głęboki sceptycyzm w sprawie Ojca Pio, zaś papież Benedykt XV darzył Ojca Pio życzliwością i przeczuwał, że to święty człowiek. Przesłuchanie i dogłębne zbadanie życia Ojca Pio zlecono biskupowi Rossiemu. Przesłuchania rozpoczęły się 14 czerwca. Wątpliwości biskupa Rossiego rozwiewały się jedna za drugą. Poznawał, że jedne plotki powstały przez ludzką złośliwość, inne przez zwykłe niedoinformowanie. Ostatecznie Ojciec Pio został oczyszczony z wszystkich zarzutów. W końcowej relacji z przesłuchania bp Rossi zapisał: „Muszę powiedzieć prawdę, że Ojciec Pio zrobił na mnie pozytywne wrażenie”. Stwierdził: „To święty człowiek”.









